
Poznali się razem w jednej szkole,
W jednej klasie, w jednej ławce oni dwoje,
Zaczęło się od miłosnych liścików,
Nie widziała tych jego fałszywych myków,
Nabrała się na jego fałszywe opowieści,
Wciąż jej powtarzał "kocham cię uwierz mi!"
A wracając do tych liścików miłosnych,
Zaczął coś wspominać o swoich historiach radosnych,
Pchał dalej ten psychiczno-miłosny wózek,
Ona dalej szła za nim w tą ciemną otchłań ciemnych wróżek.
Minęło już kilka, kilkanaście dobrych lat,
Ona nadal głupia, nie zauważyła jeszcze tych wad,
Spotkali się razem przypadkowo w parku,
Objął ją, pocałował, nóż znalazł się zaraz na jej barku,
Jeszcze żyła, choć krwawiła, wziął ją do mieszkania,
Zabrał ją, zaciągnął do szafy, zawinął w ubrania,
Słyszał w nocy jakieś stuki, dźwkięki, wiski,
Zerwał się, położył ją na stół, rozstawił dwie miski.
Rozciął jej brzuch do jednej miski wsadził jelita,
Do drugiej zlał krew, która pozostała, minęła godzina bita,
Wrzucił ją pod łóżko, udławiła się swoimi jelitami,
Minęło kilka dni, dalej myślał o niej czasami,
Czuł jej chłód kiedy spał, nie mógł już wytrzymać czasami,
Wybiegł z tego mieszkania, wszedł na most, wciągnął dym z papierosa
Jeszcze zobaczył ją pomiędzy chmurami, wypuścił dym z papierosa
Stał jeszcze tak z 10minut może, ale nic już nie pomoże,
Skoczył w dół, miłości ból, ale nic już mu nie pomoże.